Pielgrzymka do Lourdes i Fatimy.
W środę 17 września 2014 roku o godz. 5.00 wyjechała z Chybia
parafialna pielgrzymka do Lourdes i Fatimy. Przejechaliśmy 1100 km. by przez
Czechy i Niemcy dojechać wieczorem do Belfort we Francji, gdzie mieliśmy nocleg
w hotelu.. Na drugi dzień po śniadaniu pojechaliśmy do La Salette w Alpach
Francuskich. Znajduje się tam pięknie położone w wysokich górach sanktuarium.
To tutaj 19 września 1846 roku piętnastoletnia Malania Calvat-Mathieu i jedenastoletni Maksym Giraud pasąc krowy na zboczu góry
Gargas niedaleko potoku Sezja zobaczyli kulę światła z której wyłoniła się
postać kobiety siedzącej z łokciami
opartymi na kolanach i twarzą ukrytą w dłoniach. Dzieci nazwały ją Piękną Panią
od blasku światła z wielkiego krzyża zawieszonego na jej piersiach. Matka Boska
miała też jaśniejący diadem na głowie, a ubrana była w wieśniaczy strój,
ramiona obłożone wielkim złotym łańcuchem, obok niego wieniec z kolorowych róż, przy krzyżu młót i obcęgi, a z oczy
wypływały łzy jak perły znikające nim dotknęły ziemi. Na wezwanie Maryi dzieci opuścił strach i
podeszły bardzo blisko. Słowa Matki Bożej nawołującej do nawrócenia przyjęły
pokornie. Maryja była smutna, bo ludzie w tych okolicach nie chodzili w
niedzielę na Mszę św. tylko pracowali, dalej obrażali Boga i się nie modlili.
Nigdy nie pościli i popełniali ciężkie grzechy językiem przez klątwy, plotki,
obmowy i oszczerstwa. Wzywając do nawrócenia Matka Boża nakazała
dzieciom ogłosić to co powiedziała. Pierwszą osobą, której Maksym wszystko
opowiedział był gospodarz Piotr Selme, który nie dowierzając chłopcu udał się
do rodziny Pra, gdzie pracowała Melania. Orędzie pod dyktando Melanii spisałom
trzech gospodarzy. Wiadomość o wydarzeniu szybko się rozeszła i coraz więcej
ludzi przybywało na górę zjawienia. 19 września 1851 roku biskup diecezji
Grenoble Fhillibert de Bruillard wydał oficjalne orzeczenie potwierdzające
objawienia. Z La Salette tranzytem przez Francję udaliśmy się do Lourdes. W
roku 1858 Matka Boża ukazała się czternastoletniej Bernadecie Sourbirous. Wraz
z siostrą i przyjaciółką zbierała drewno na opał nad rzeką, w okolicach groty,
poniżej skały Messabelle. Zdejmując buty by przejść przez wodę usłyszała hałas
i odwróciła głowę. „Ujrzałam Panią ubraną na biało. Miała białą suknię, biały
welon, w pasie błękitną szarfę i różę na każdym bucie – żółtą, jak łańcuszek
jej różańca”. Maryja zjawiła się kilka razy prosząc o modlitwy do Boga o nawrócenie grzeszników, wezwała do
pokuty, nakazała kapłanom przyjść w procesji i zbudować kaplicę, oraz nazwała siebie „Jestem Niepokalanym
Poczęciem”. Przy ostatnim objawieniu, które trwało godzinę, a obecnych było
kilkaset osób, Maryja była milcząca, ale bardziej piękna i promienna niż
wcześniej. Objawienia zostały zatwierdzone 18 stycznia 1862 roku przez biskupa
diecezji Tarbes, J. E. Laurencea jako autentyczne i nie budzące wątpliwości.
Ponieważ mieszkaliśmy blisko sanktuarium mogliśmy już wieczorem pójść na
różaniec i uczestniczyć w procesji z figurą Matki Bożej. Zdumiewa ogromna ilość
pielgrzymów i bardzo wielu chorych, którzy przyjechali zanurzyć się w wodzie z
Lourdes. Na drugi dzień zanurzyliśmy się całkowicie w atmosferze Lourdes. Była Msza św. w bocznej kaplicy, piękna
Droga Krzyżowa, nawiedzenie Bazyliki Różańcowej, Niepokalanego Poczęcia i św.
Piusa X. Wielu poszło do łaźni zanurzyć się w wodzie z Lourdes, wielu zabrało wodę w pojemnikach do domu.
Wieczorem znowu różaniec i udział w procesji. W następnym dniu wczesnym rankiem, gdy
jeszcze było ciemno ucz4stniczymy w polskiej Mszy św. w grocie Masabielle.
Towarzyszyło temu wielkie umocnienie w wierze. Po śniadaniu wyjazd w kierunku
Hiszpanii. Po drodze zatrzymujemy się w stolicy Kraju Basków Bilbao. Baskowie
nie są Hiszpanami etnicznymi, są osobnym narodem z swoim językiem, są niscy i krępi, mają ciemniejszą skórę. W Lourdes widzieliśmy ich w
narodowej pielgrzymce z biskupami i kapłanami. W Bilbao zobaczyliśmy nowoczesne
piękne miasto z nowoczesnym muzeum Guggenheima. Dalej jedziemy do Santiago de
Compostela, gdzie czeka nas nocleg. Następnego dnia dochodzimy do Camino, czyli
drogi św. Jakuba Apostoła – Santiago de Compostela. Widać pielgrzymów
indywidualnych i w grupach, którzy pieszo przeszli 100 kilometrowy szlak –
drogę św. Jakuba. Teraz się cieszą, że doszli, tańczą przed kościołem,
śpiewają, a właściwie strasznie wrzeszczą wyrażając radość z przebycia drogi.
Odprawiam Mszę św. potem spacer po mieście, nawiedzenie katedry z romańskim
Portico de la Gloria. Po południu jedziemy w stronę Portugalii. Do Fatimy
przyjeżdżamy przed wieczorem, tak że jest jeszcze czas by zdążyć na różaniec.
13 maja 1917 roku w dolinie Cova da Iria na terenie gminy
Fatima małe stado owiec pasło troje dzieci: 10 letnia Łucja i kuzynostwo 9
letni Franciszek i 7 letnia Hiacynta. Około południa po odmówieniu dziesiątki
różańca dzieci bawiły się układając z kamieni mały domek. Nagle ujrzały
otaczające je światło. Nad niskim dębem zobaczyły Panią „jaśniejszą niż słońce”
z której rąk zwisał biały różaniec. Maryja powiedziała dzieciom, że należy się
wiele modlić i prosiła je, aby przychodziły w to miejsce trzynastego dnia przez
kolejne pięć miesięcy. Dzieci tę prośbę wykonały, tylko w sierpniu Pani
objawiła się 19, ponieważ 13 dzieci zostały zatrzymane i przewiezione do
aresztu w Ourem. W czasie ostatniego objawienia 13 października Pani
powiedziała dzieciom, że jest Matką Bożą Różańcową i prosiła o zbudowanie
kaplicy na miejscu objawień. Wtedy wszyscy obecni, a było to około 70 000 ludzi
doświadczyło cudu „słońca”, który był potwierdzeniem objawień. Łucja jako siostra
w Zgromadzeniu św. Doroty miała ponowne objawienia 10.12.1925 i 15.02.1926 w klasztorze Pantevedra, oraz w nocy z 13 na
14.06.1929 w klasztorze w Tuy, podczas których Maryja prosiła o Nabożeństwo
Pięciu Pierwszych Sobót, odmawianie różańca, rozmyślanie tajemnic różańcowych,
spowiedź i Komunię świętą jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciw
Niepokalanemu Sercu Maryi, a także poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu.
Po pewnym czasie siostra Łucja ujawniła fakt objawień Anioła między kwietniem i
październikiem 1916 roku. 25.03.1984 na Placu św. Piotra przed figurą z kaplicy
objawień wraz ze wszystkimi biskupami świata Jan Paweł II poświęcił raz jeszcze
świat Najświętszemu Sercu Maryi.
Szczególnych przeżyć dostarczyła nam Msza św. w Kaplicy
Objawień, Droga Krzyżowa i wyjazd do wioski Aljustrel, gdzie byliśmy w domach
fatimskich pastuszków. Następnego dnia po Mszy św. w Kaplicy Objawień jedziemy
do Cabo do Roca, najbardziej na zachód wysunięty przylądek Europy. Potem
jedziemy do Lizbony. Stolica Portugalii zachwyca Pomnikiem Zdobywców, Wieżą
Belem, Klasztorem Hieronimitów, Katedrą Se i kościołem św. Antoniego. Miasto
jest dosyć brudne, a przy wyjeździe z prawej strony autostrady zobaczyłem
dzielnicę slumsów. Coś takiego widziałem pierwszy raz w życiu. Dotąd myślałem,
że tok jest tylko w Ameryce Południowej. Następnego dnia już jesteśmy w
Andaluzji, która do dziś żyje corridą i flamenco. Tego dnia dojechaliśmy do
hotelu w okolicach Malagi. W następnym dniu
odwiedzamy przepiękne miasteczko Ronda rozłożone na skalistych zboczach Sierra
de Grazlema. Jedziemy też do Tarify w Gibraltarze, gdzie Morze Śródziemne
spotyka się z Oceanem Atlantyckim. Na granicy Gibraltaru, który należy do
Wielkiej Brytanii kolejka do granicy. Do naszego autokaru wchodzi gumiśka ubrana
w mundur brytyjskiej policjantki i ogląda nasze paszporty. Dla nas nowoczesnych
Polaków trąci ta sytuacja jakimś zacofaniem. Potem jest już wspaniale. Małymi
busami wyjechaliśmy na szczyt góry opuszczonej parę lat temu przez brytyjskie
wojsko. Na murku otaczającym parking siedzą małpy bezogonowe. Przepowiednia
mówi, że gdy padnie ostatnia małpa, to Anglicy stracą Gibraltar. Dlatego
przesądny angielski rząd co jakiś czas kupuje te małpy od króla Maroka, aby
uzupełnić braki. Na szczycie oglądamy piękny pomnik generała Sikorskiego
ufundowany przez rząd Rzeczpospolitej. Niedaleko jest meczet i zabytkowa
armata, ale najważniejsze to widok na Afrykę. Zwiedzamy również grotę św.
Michała, gdzie w czasie wojny Brytyjczycy mieli szpital wojskowy.
W następnym dniu jedziemy na wybrzeże
Costa Brawa. Po drodze zatrzymujemy się w Walencji, by zobaczyć Miasto Sztuki i
Nauki /Ciudad de las Artes y las Ciencias/ dzieło słynnego architekta Santiago
Calatrawy. To cztery nowoczesne budynki otoczone zielenią i basenami z wodą.
Czuję ateistyczną pustkę tych miejsc bez krzyża i jakichkolwiek odniesień
religijnych. Po drugiej stronie drogi widzę ogromne bloki mieszkalne, prawdziwe
cmentarzysko ludzkich dusz. Gdzie jest kościół ? Nie ma ! Następnego dnia
zwiedzamy Barcelonę stolicę Katalonii. Oprowadzająca nas Hiszpanka manifestuje
swoją przynależność do tego regionu, który dopiero co ogłosił referendum w sprawie oderwania się od Hiszpanii.
Premier Hiszpanii odpowiedział, że referendum będzie nielegalne i jak trzeba
będzie to wyśle wojsko przeciw Katalończykom. Zawrzało ! Wszędzie widzimy w
oknach narodowe flagi Katalonii, ludzie tego najbogatszego regionu Hiszpanii
nie chcą już płacić na biedne hiszpańskie południe. W Barcelonie idziemy
najpierw do świątyni Segrada Familia projektu Antonio Gaudiego. Ta budowana od
pond stu lat świątynia ma być gotowa za 12 lat. Wyburzona będzie część budynków
w mieście, aby do kościoła prowadziła szeroka promenada. Jedziemy do Parku
Guell, Barri Gotic i wreszcie katedry św. Eulalii. Przed katedrą orkiestra gra
okropną kocią muzykę, a miejscowi trzymając się za ręce robią kółka i tańczą.
No i wreszcie to na co czekałem. Jedziemy do klubu FC Barcelona. Przy naszych
nowych stadionach to ten klub ma pod górkę. Za dwa lata rozpoczną budowę nowego
stadionu i zaplecza, aby mieć tak jak mają Polacy. Imponuje natomiast ilość
dyscyplin, bo FC Barcelona to też siatkówka, koszykówka, piłka ręczna i inne.
Wspaniała praca z dziećmi i młodzieżą. W klubie mają ponad 130 drużyn
sportowych. Kupuję klubową koszulkę podobnie jak wielu z naszych. Jak na wiosnę
w Chybiu zobaczycie mężczyzn w reprezentacyjnych piłkarskich koszulkach
Barcelony, to wiedzcie, że to nie oni przyjechali zagrać z Cukrownikiem, ale to
nasi parafianie. Wracamy do hotelu, aby następnego dnia udać się do Sanktuarium
Czarnej Madonny na Montserrat. Do klasztoru benedyktynów na wysokości około
tysiąca metrów jedziemy w ulewnym deszczu. Szkoda, bo nie widzimy pięknych
widoków w tych urwistych górach. Odprawiam Mszę św. w kaplicy, potem jeszcze
trzeba dotknąć figurki Matki Bożej i już jedziemy z powrotem. Pobyt na Costa
Brawa miał też w programie cały dzień wolny bez zwiedzania. Można było
odpocząć, zrobić zakupy w chińskich sklepach. Opuszczamy gościnną Hiszpanię i
jedziemy Lazurowym Wybrzeżem przez Francję do Włoch.
W Cannes przed Centrum Filmowym
wyłożony na schodach czerwony dywan po którym w czasie festiwalu filmowego
wchodzą na galę najwięksi światowi aktorzy, reżyserzy i filmowcy. Nasze Panie
też chciały na czerwony dywan, ale kierowcy nie zatrzymali autobusu. W San Remo
oglądamy uroczy pałacyk w którym kiedyś odbywały się festiwale włoskiej
piosenki, oraz brzydki hotel w którym odbywają się obecnie. Z punktu widokowego
przy autostradzie oglądamy Księstwo Monaco. Do Genui wjechaliśmy w deszczu. Nocleg
w hotelu, przestało padać, a my możemy spokojnie zwiedzać miasto odkrywcy
Ameryki Krzysztofa Kolumba. Około południa zwiedzamy duże oceanarium, jemy
obiad, a potem pakujemy się do autokaru i wracamy do Polski. Kilka dni później
Genua została zalana przez trzy rzeki, które płyną przez miasto. Ogromne
szkody, zginęli ludzie. To była nasza najdłuższa podróż w ostatnich latach.
Przejechaliśmy prawie 9 tysięcy kilometrów jadąc przez Czechy, Niemcy, Francję,
Hiszpanię, Portugalię, Brytyjski Gibraltar, Włochy i do Polski. W tym miejscu
pragnę gorąco podziękować Panu Józefowi Nowrotkowi za zorganizowanie tej
wspaniałej pielgrzymki. Gratuluję umiejętności organizacyjnych i dziękuję
serdecznie za tę pielgrzymkę. Bóg Zapłać !
ks. Benedykt Fojcik
|